wtorek, 22 lutego 2011

Czekając na wiosnę

Ostatnio przemieszczając się zmrożonych chodnikach Warszawy odniosłem wrażenie, że ludzie instynktownie czekają na wiosnę. No shit Sherlock- powie ktoś- czy do tego odkrycia skłonił Cię widok koksowników na przystankach, zmarzniętych ludzi w autobusach czy może zapowiedź 10 stopniowego mrozu jutro i pojutrze?

Cóż, to też, ale...

Widzicie, ludzie chcą się zmieniać. Nadchodząca wiosna jest najlepszą okazją dla wielu by dokonać wewnętrznej przemiany, swoistego przepoczwarzeniu się motyla w gąsienicę (albo odwrotnie) i naprawy swojego ja (tak jakby Nowy Rok nie wystarczył). Nadejście wiosny jest traktowane przy tym jako przydatny argument do odkładania ważkich decyzji na później (tzn do wiosny). Przykład: jak przyjdzie wiosna, to w końcu biorę się za tą książkę/pracę magisterską/znalezienie żony. Jak przyjdzie wiosna to zacznę ćwiczyć i będę przerabiać cegły na mączkę pod Australian Open. Jak przyjdzie wiosna... i w ten deseń.

Tak naprawdę, kiedy przyjdzie wiosna, przylecą bociany i inne Boże stworzenia, zakwitną kwiaty oraz drzewa, my wciąż będziemy tkwili w tym samym punkcie.

Czekając na lato.

P.S Niejako przy okazji, znalazłem motto na najbliższy tydzień: "Założyć rodzinę. Myślę, że łatwiej by mi przyszło założyć imperium."

niedziela, 20 lutego 2011

Wieczór z Husselhoffem

Wczoraj oglądałem 20 min beznadziejnego telewizyjnego gówna jakim była produkcja USA pt. "Nick Fury". Mając w pamięci moje dawne lata spędzane z komiksami Marvela, nastawiłem się na niewymagającą acz efektowną rozrywkę. Niestety, czekały mnie srogi gwałt na oczach. Role tytułowa grał Husselhoff, co było bardzo bardzo złym prognostykiem. Krótko mówiąc, Husselhoff, dialogi, efekty specjalne i Husselhoff nie pozwoliły mi wytrzymać zbyt długo. 20 min.

Wspominam tylko o tym, że międzyczasie leciał naprawdę dobry film francuski i żal mój (a zwłaszcza moich rodziców) jest nieodżałowany...

Hate you Husselhoff!

poniedziałek, 14 lutego 2011

Kochane Walentynki

No tak, musiałem coś napisać w walentynki, nie mogłem sobie darować.

Zastanawiam się w takie dni ile czasu potrafiłem spędzić, żyjąc złudzeniami, że tym razem, tak, naprawdę może dziś, może właśnie z Tą się uda. Musi się udać. I tak dalej... Tak naprawdę, to możemy przeżyć całe życie na wspominaniu tego czego nie było- to wspaniała kraina naszych urojeń i marzeń nie posiadająca końca. Niektórzy twierdzą, że to lepsze od telewizji.

Wiem jedno, nie na tym polega życie. Przynajmniej chciałbym w to wierzyć.

piątek, 11 lutego 2011

Private issues

Wczoraj Gdynia 85 lecie. Mimo, że już nie mieszkam tam, to wciąż czuje coś w rodzaju uczuciowego związku z tym miastem. Sporo się pozmieniało, wybudowano wieżowce, nowe kładki, tunele, przejścia i co tam jeszcze, a mimo to nadal się w nim dobrze czuje. Widocznie miłość jest ślepa.

Generalnie niby wszystko idzie zgodnie z planem, ale odczuwam jakbym stał w miejscu. Wydaje mi się, że nic nie potrafię zrobić dobrze i czuje narastając frustrację. Być może to dobry moment na przeprowadzkę, ale brak kasy skutecznie mnie demobilizuje. Muszę trzymać się ustalonej drogi i nie poddawać się zwątpieniom. Szkoda, że coraz częściej mnie dopadają.

.