środa, 31 marca 2010

Nadajemy z Wiednia

Parę słów wyjaśnień: jestem w Austrii z powodu konkursu- długa historia jak mi się to udało więc przejdę do meritum:

Wiedeń jest cudowny: przyjechałem i od pierwszego dnia nie miałem żadnych problemów z poruszaniem się po mieście- komunikacja jest klarowana jak wódka (co nie jest trudne przy SZEŚCIU liniach metra) i bez ekscytacji jeździmy od przedmieść do centrum i z powrotem.

Na ulicach widać przerażający porządek (no dobra: na przedmieściach niekoniecznie) ale widać, że nie ma jakiegoś nachalnego wandalizmu, ludzie dbają o porządek wokół siebie. Wyjątek- emigranci: przeszedłem się wczoraj w poszukiwaniu alkoholu po tureckiej dzielnicy i przykro mi to mówić ale było brudno. Po prostu.

I jeszcze jedno: tyle obrazów ile zobaczyłem w Kunst Museum (ichniejsza Galeria Narodowa) nie widzialem nigdzie nawet w National Gallery w Londynie.

Na razie tyle. Ale wiecie co? Jednak chcę wrócić do Polski.

wtorek, 23 marca 2010

Here I come

No niedobrze zrobiłem że tyle rzeczy zostawiłem na dzisiejszy wieczór ale cóż zrobić- trzeba się spakować, sprawdzić gdzie się jedzie i do boju.

Tak, teraz powinienem krzyknąć: wrócę na tarczy lub z tarczą czy jakąś inną bzdurę ale chyba sobie dam spokój. Wejść, załatwić co trzeba i wyjść- moja dewiza.

Motion is everything.

W podróż

Tym razem czeka Wiedeń- walc Straussa, zapach wiosny, Prater i coś tam nad pieknym modrym Dunajem. Jednak zanim zagłębie się w te przyjemności to czeka mnie walka z samym sobą.

Czasami mam ochotę wyjść
Tylko na chwilę
Nie wrócić.

poniedziałek, 15 marca 2010

Tam i z powrotem

Wróciłem, syty wrażeń.

Budapest- przyznaje, ładne miasto- monumentalna architektura, atmosfera starego dobrego Cesarstwa utrzymująca się w niektórych miejscach aż do dzisiaj. Podobają mi się pomniki zainstalowane w różnych niezwykłych miejscach- metra, balustrady, chodniki, ławki, mosty...

Stare Miasto- śliczne- odgrodzone wzgórzem i średniowiecznymi murami, przeplatane różnymi stylami od romańskiego po barok. Wiosną pewnie zapach kwiatów i trawy- w moim przypadku- tylko mokrej ziemi. Ale i tak jest tam cieplej i nie chodzi mi tylko o pogodę.


Jedynie czego żałuje, że nie przyjadę tam za szybko, chociaż może dzięki temu unikam rozczarowania- w głowie zostanie mi obraz tego co mogłem zobaczyć a nie tego co zobaczyłem.

wtorek, 9 marca 2010

-

Krótko: jestem okropny. Im bardziej widzę jaki jestem dla innych tym większa ogarnia mnie frustracja- muszę coś wymyślić ale co?

Na razie tak czy siak jutro Budapeszt.

poniedziałek, 8 marca 2010

Miejsce na reklame.

Milo jest gdy mam gości, mam wtedy wrażenie, że jednak parę osób tam daleko o mnie pamięta.

Udało mi się wczoraj nabyć za 16 zł dwa albumiki z malarstwem Vermeera i Hoppera. Radość- Dla mnie Nighthawks Hoppera zawsze będzie kwintesencją surowego american life w mieście. Samotność i chwytanie ciepła w przyulicznej knajpie...

Dzisiaj metro pachniało kwiaciarnią, a w powietrzu unosił się zapach starannie pielęgnowanej uprzejmości dla płci ładnej a nawet pięknej.

Osoby, które chciałyby jakoś skomentować to co tu wyprawiam: załóżcie sobie sobie gmail i zarejestrujcie się na blogu. Jeśli komuś się nie uda to stawiam piwo.

Jestem brudny, zmęczony i smutny i w dodatku nie powinienem o tym pisać bo strażnicy dyżurnego optymizmu mnie dopadną.

Czas spać...

niedziela, 7 marca 2010

Małe cudy

Życie składa się z małych cudów, które bardzo często nie dostrzegamy albo nie umiemy się nimi cieszyć. O co chodzi? Na przykład dzisiaj woda w piwnicy u mnie w końcu opadła. Sama. Cud jak nic.

...

Ciekawe, czemu akurat dziś a nie jutro (8 marca) feministki krzyczały o swoich prawach? Dlatego, że niedziela, dzień wolny, a jutro to poniedziałek i praca w której kobiety są dyskryminowane? Nie naśmiewam się, naprawdę, w demokracji każdy ma prawo krzyczeć tak samo głośno, tylko czy to powoduje, że ktoś nas uważniej słucha? A może tylko zatyka uszy?
8 marzec jako dzień poświęcony kobietom to nieudolna próba pokazania, że od czasu do czasu dajemy posłuch i należny szacunek niewiastom- a czy nie powinno być tak codziennie?

Jestem chyba naiwny.

piątek, 5 marca 2010

O czym

Zastanawiam się na siłę. W sumie mogę poruszyć następujące wątki:
-o tym jak walczymy z wodą w piwnicy
-o tym jak walczyłem z uczelnią o pieniądze na wyjazd
-o tym jak mało czasu wykorzystuje na sensowne zajęcia.

No i w zasadzie nic z tych rzeczy nie nadaję się do rozkwitu bo są skażone malkontenctwem albo przechwalaniem się, a nie o to tu chodzi.

To o co chodzi?

Jakie miałem zamiary zaczynając pisanie tego bloga? Próba sił jako obserwator życia? Wstęp do pseudo dziennikarstwa? Pamiętnik?

Nic z tych rzeczy- po prostu "pisz dla siebie", wiedząc, że nikt tego nie czyta. Jeśli będziesz miał jakąś ciekawą myśl to zapisz ją, utrwal na czymś i wtedy zobaczysz jej banał i miałkość. A może też czasami prawdę o sobie.

Ha, odzyskałem motywacje. :)

wtorek, 2 marca 2010

Wolność i inne kłopoty

Ach tak, wiem, że dawno mnie nie było, ale, no proszę, zrozumcie mnie. Dla ronina jedyny sens jest w ruchu.

Ciekawa zmianą w moim życiu jest posiadanie własnego internetu. Otwierają się przede mną nowe możliwości ale też i zagrożenia (niedosypianie się...). W sumie jak zauważyła moja koleżanka (sarkastycznie?), że usamodzielniam się. W każdej ironii są odłamki prawdy, więc słucham...

Co jeszcze? Koniec zimy oznacza wiosnę ale wpierw przyszło mi sie zmierzyć z powodzią w piwnicy.

...

Spać. CDN jutro, jeśli ktoś to czyta.