wtorek, 16 listopada 2010

Welcome back, Commandor.

Tak, tak czas wrócić.

Przejdźmy do konkretów: ostatni wyjazd do Gdyni był dobrym pomysłem. Nie chodzi tylko o to, że go przedłużyłem, ale to, że był nadzwyczaj owocny. Parada Niepodległości w Gdańsku, przejażdżka mini, spotkania z interesującymi dla mnie osobami, warsztaty dziennikarskie i kupa innych rzeczy pozwoliły by na moim mrocznym obliczu zagościł niewielki uśmiech.

Co ważniejsze, miałem czas przemyśleć parę spraw i ustalić priorytety na najbliższe miesiące. (brzmi jak notatka z walnego zgromadzenia z jakiejś korporacji ale taki jest głos w mojej głowie- nic nie poradzę).

Ok, time for offtop;

Jak może zauważyliście, ostatnio starałem się unikać poruszania politycznych tematów. Staram się nie podchodzić do niej emocjonalnie, bo to tak jak złościć się na niedorozwinięte dziecko- nasza polityka jest taka jaka jest i można wyrażać swoją frustrację przy wyborach.

Lub przy zamachach stanu.

Niemniej, widzę, że jest niewielka szansa, na to by obecny układ wojenny PO-PiS trochę się przestawił. Tak, chodzi o secesjonistów z PiS, jak lubią ich nazywać media. Swoją drogą media podejrzanie mocno polubiły rebeliantów, ale to tylko mój paranoiczny umysł.

W związku z tym, w moim umyśle wykluła się hipoteza, którą potwierdzi najbliższy czas: Wyobraźmy sobie, że po przegranych wyborach prezydenckich Jarkacz stoi przed dylemat "zjeść ciastko i mieć ciastko". Z jednej strony nowy wizerunek + sympatie społeczeństwa po Smoleńsku dały mu bezprecedensowe poparcie, a z drugiej zdaje sobie sprawę, że jazda w łagodniejszym tonie może spowodować zmniejszenie "stalowego elektoratu". Co robić?

Nie ukrywajmy, że najważniejsze dla PiSu są wybory parlamentarne. Na potrzeby tej rozmowy załóżmy, że PiS wygrywa ledwo wybory. Nie tylko PiS nie miałby żadnej zdolności koalicyjnej z jakąkolwiek partią, ale też Jarkacz ma gorszy wizerunek niż Hitler w '45. W związku z tym, jeśli nawet PiS dojdzie do władzy, wybuchnie rewolucja albo co gorsza, nie utworzą rządu i będą trwać jako rząd mniejszościowy.

I dlatego powstał wariant stworzenia "Stowarzyszenia"- PiS Light. Są tam wszystkie gwiazdy z kampanii prezydenckiej plus parę mało kontrowersyjnych osób (Ołdakowski, Kowal). Plan jest prosty- oderwać się od PiSu (także wizerunkowo), być niezależnym, odwiedzać TVN 24 i uśmiechać się, a na koniec zdobyć 25% poparcia(wykonalne) i wraz z PiSem Hard (ok. 25% poparcia)stworzyć rząd. W razie brakujących procentów w Sejmie, PSL z chęcią dołączyłoby się do rządzenia. Jak zawsze z resztą.

Its so easy.

I dlatego tak mało prawdopodobne.